Archive for the 'niebezpieczne google' Category

sidewiki

jako że przygotowuję się do pisania pracy licencjackiej o googlu to męczę jego narzędzia i po długiej przerwie zainstalowałem sobie google toolbar. Przy jakiejś okazji wywalił mi ekran opisujący sidewiki i poruszył mnie dogłębnie 😀 Pomimo że to rozwiązanie ma już 3 miesiące dla mnie stało się kolejną nowością która znów odciągnęła mnie od układania szablonu pytań na jakiś czas.

Koncepcja jak dla mnie rewelacyjna prosta nie narzucająca się i dająca niespotykane możliwości tworzenia równoległego obiegu informacji do treści oficjalnych. Weźmy stronę Biblioteki Narodowej brak na niej możliwości komentowania informacji, wyrażania opinii ect. a mogło by się przydać. Jest to o tyle świetne rozwiązanie że dostępne bezpośrednio przy stronie która pobudza mnie do komentowania a zarazem nie daje możliwości ingerencji w mój komentarz przeciętnemu właścicielowi strony :>

Rozwiązanie to może być przydatne do różnych zastosowań ja przykładowo złożyłem prezydentowi i premierowi życzenia świąteczne albo może być również przydatne jak są problemy z komentarzami, np.  bloog.pl mnie nie lubi ;P i wywala w większości moje komentarze „w kosmos” więc na boku sobie mogę coś dopisać 🙂 a jeśli autor/ka bloga zechce to weźmie pod uwagę

i tyle zachwytów teraz o rzeczach smutniejszych

Istotne według mnie wady sidewiki

  1. ograniczony dostęp do grupy zarejestrowanych użytkowników googla
  2. kolejne źródło pozyskiwania informacji o użytkownikach które niekoniecznie chcieli udostępniać niebezpiecznemu google.
  3. istnieje możliwość wpływu na działanie sidewiki przez właściciela strony www co (moim zdaniem) obniża walory tego rozwiązania
  4. sprawa wracająca jak bumerang manipulowanie przez wielkie G informacją jeden filtr założony przez wielkie g i nagle się okazuje że zieloni jednak nie protestowali na stronie prezydent.pl przy użyciu sidewiki
  5. stosunkowo niewielka liczba polskojęzycznych użytkowników (wnioskuję na podstawie braku wpisów w sieci, przykładowo u prezydenta byłem jako trzeci piszący a u premiera jako jedyny)

To nie jest tak że to rozwiązania totalnie wysysa wiedzę o nas, ale teraz zwróćcie uwagę że wasze prywatne komentarze zostają ściśle przywiązane do logina w wielkim g, co jeszcze bardziej ułatwia szufladkowanie i monitorowanie waszych działań w sieci nie tylko wielkiemu g, ale również innym, vide mój google profil.Ile tam różnych informacji można zobaczyć 🙂 a co jak napiszę w komentarzu coś tak od serca i np. prezydent się obrazi i będą mnie ścigać z urzędu?

Służby mają wszystko podane gdzie pracuję, uczę się i mieszkam to łatwiejsze niż namierzyć anonima piszącego za pomocą karty zdrapki w dodatku przez jakieś proxy czy wręcz tor-a. Więc kogo złapią tego podającego się na tacy czy faktycznie czarny charakter?

Rodzi się pytanie jak teraz ustrzec dziecko przed niebezpieczeństwem utraty prywatności jakie funduje mu wielkie g? Poprzez łączenie swoich usług i ich udostępnianie wielkie g staje się bardzo niebezpieczne.

Kilka przydatnych linków związanych z sidewiki

Ciekawostką jest że w chrome link http://hop.bibliotekarz.com/t do kancelarii premiera jest mniej wiarygodny niż do wtyczek wordpressa 🙂 o czym informuje

Ostrzeżenie o przekierowaniu

Poprzednia strona próbuje Cię przekierować do adresu http://www.premier.gov.pl/.

Jeśli nie chcesz przechodzić na tę stronę, możesz powrócić na poprzednią stronę.

W przypadku stron google i wordpressa brak takiego ostrzeżenia 🙂

potrzebuję obrony

Kurcze potrzebuję obrony i to przed samym sobą 🙂

Właśnie wpadł mi kolejny niesamowity temat na pracę licencjacką ! Skoro wszystkie biblioteki mają mieć dostęp do internetu, to czemu nie napisać licencjata na temat:

Darmowe Internetowe narzędzia pracy dla małych bibliotek

Przydatność i nowatorstwo takiej pracy jest nie do zakwestionowania 🙂

Na szczęście zaczynam stygnąć co do tego pomysłu. Prozaiczna sprawa, po prostu ogrom tematu mnie poraża. To temat na książkę, nie na licencjat 😀

Zdecydowanie potrzebny mi ktoś z wiadrem lodowatej wody 😦 niech chłodzi moją gorącą głowę i broni przez porywaniem się z siatką na księżyc, bo co będzie jak go skradnę?

Ale pomarzyć zawsze warto, jaka to by była ciekawa praca. Chyba jednak porozmawiam o tym pomyśle z dr, bo może się mylę i wcale nie trzeba aż tak dogłębnie wchodzić w zagadnienie? Może wystarczy „wytyczyć szlak” bibliotekarzom w mojej pracy licencjackiej, a nie od razu budować instrukcję obsługi internetu.

Tia kolejna rozterka… skoro dokumenty edytowane online, to nie możemy ominąć wielkiego G, bo jego docs.google.com są darmowe,  faktycznie dobre i uzależniające, niestety dzięki nim google zna np. nasz budżet jeśli go zrobimy w jego arkuszu kalkulacyjnym.

Jakoś nie mogę zaakceptować wielkiego G jako symbionta, doceniam jego narzędzia, ale budzi moje lęki, moją paranoję i nie chciałbym zapewniać mu kolejnych niewolników, czy też gorących wyznawców.

A gdyby tak zaprzedać dusze diabłu i wręcz napisać pean:

„Zastosowanie darmowych narzędzi firmy Google Inc. w codziennej pracy biblioteki”.

Tak to doskonały dla mnie temat pracy licencjackiej.

ps.

Szanowna Pani dr proszę o uwzględnienie mojego pierwszeństwa jakby się któryś z czytelników pod natchnieniem tego bloga zgłosił się z takim tematem pracy w IINiSB UW  (echh… znów ta paranoja się odzywa, albo za wiele za mną, albo czas się leczyć? ) 😀

zarobić przy google

Byłem porozmawiać u złotego partnera googla o analyticsach, adsensach i adwordach. To była bardzo pouczająca rozmowa, sposób w jaki to wszystko się zazębia jest niesamowity. Możliwości konfiguracji co najmniej bogate itede, itepe.

Firma siedzi niczym w twierdzy 😉 furtka, recepcja budynku, winda na kartę magnetyczną, domofon na piętrze, idzie się zmęczyć pytając o drogę i przechodząc procedury bezpieczeństwa. A na końcu zasadzka wszystkiego raptem kilka pokoi, nic szczególnego poza komputerem do prezentacji na Ubuntu 🙂 Porozmawiałem sobie półtorej godziny i troszkę mi miły pan powyjaśniał. Popatrzyłem na spore statystyki, na to jak są zbudowane kampanie. Nie powiem chinole mają rację:

Jak nie możesz kogoś pokonać to się do niego przyłącz.

Skoro i tak jesteśmy skazani na google które pożera świat (np. 90% wyszukiwań w kraju, poza nim w Polsce się tylko niszowy netsprint ostał) to chyba się przyłączę do ich zwycięskiego pochodu, a potem choćby potop.

Czekam aż przyślą mi wzory umów o współpracę, bo nie ukrywam zainteresowało mnie to jak przy nich zarobić można.

a wczoraj w horoskopie googla mi napisali

Nie ma sensu trzymać się kurczowo przeszłości, to co było nie wróci, weź tylko doświadczenia, jakie otrzymałeś i idź na przód. Kieruj się głosem intuicji.

coś w tym jest…

szczęśliwy traf według wielkiego G

Dzisiaj w ramach pogłębiania wiedzy bawiłem się szczęśliwym trafem googla i jestem prawie szczęśliwy z mojego odkrycia 😀

Szczęśliwy traf jest niezmienny w czasie (przynajmniej klikanie przez 5 godzin wskazuje na tego samego szczęściarza)

Po kolei 🙂 zaczynając kolejny owocny dzień w pracy nr1 znalazłem stronkę o google a raczej jego ciekawostkach, opisywane adresy jako takie znałem w większości, ale nie wiedziałem że można je wywoływać z paska wyszukiwania w opisany poniżej sposób.

np. wpisując w googlarce google linux i klikając w guzik z napisem „szczęśliwy traf” lądujemy na stronie google.pl/linux wyszukującej  w zasobach linuxowych. Piszemy google black +  guzik  „szczęśliwy traf” zmienia nam ekran na czarny. Takie  i kilka innych podobnych „czarów” opisują w artykule oraz dowiązanych tekstach.

Jako ciekawski 😉 pobawiłem się trochę żeby poznać zasadę jak to działa.

  1. Strony po rozpoczynającym zapytanie google + drugie słowo ładują się te same a nie losowe w czasie
  2. google + biblioteka (biblioteki, bibliotekarka, bibliotekarki) przekierowują na artykuł z gazety o bibliotece googla
  3. google + bibliotekarz przekierowuje na spis bibliotek współpracujących z google books

Z porównania wyników wyszukiwania i „szczęśliwego trafu” wynika że wybierana jest pierwsza a nie jakaś losowa strona z wyników wyszukiwania!

Jako pracę domową zlecam wpisanie w polu zapytania google.pl słów google bibliotekarze i kliknięcie szczęśliwy traf 🙂

wynik jak dla mnie mnie zaskakujący ciekawe czy zaskoczył troszkę i was?

umowa z google

Chciałbym tak od innej strony podejść do umowy z google book search. To ile wielkie g płaci i to że zeskanował oraz udostępnia książki jest problemem, ale na o wiele szerszej płaszczyźnie niż się powszechnie mówi.

Jakoś do tej pory amerykanizacja życia mi nie przeszkadzała, może dlatego że bezpośrednio we mnie nie uderzała. Zawieranie jednak umowy ze mną, na prawie amerykańskim zwłaszcza wtedy gdy nawet o tym nic nie wiem (przykładem jest mój Brat który napisał kilka książek a o tej koncepcji nie wiedział), już mi się bardzo nie podoba. Do McDonalda nie chcę to nie chodzę, coli nie chcę to nie piję, a tu nie mam wyboru i dlatego twardo mówię że to jest ZŁE !!!

Jeżeli robię sobie zdjęcia przy piwie, skleję je w jakiś album i opublikuję w nadziei że ktoś za moją głupią gębę mi zapłaci, to nie wyrażam automatycznie zgody aby ktoś mój album zgrał na pendrajwy i w amerykańskim zadupiu górnym czerpał z tego zyski. To jest zbójecka  zasada bo skąd mam niby wiedzieć że on to tam publikuje bez mojej wiedzy (a skoro to moja gęba i praca to chcę mieć z niej korzyści), owszem jak zacznie robić kokosy na mojej głupiej gębie to się dowiem, ale przy całkiem sporej produkcji (jak na polskie warunki) to niestety nie.

Zwykła kultura (moim zdaniem) wymaga aby się spytać czy można coś użyć a potem używać. Choć w Ameryce chyba jest inna kultura. Zaczynam trochę rozumieć antyamerykańskie nastroje, jeśli wszędzie tak narzucają swoje prawo które jest ICH, a nie moim prawem.

Wracając do innego podejścia przyjmując że akceptuję zapłatę jaką daje google i że zgadzam się z ich umową pozostaje jeszcze problem (chyba etyczny po części) co stanie się z małymi wydawcami? co z jakąkolwiek uczciwą konkurencją? Czy MONOPOL jaki w ten sposób osiągnie google na słowo pisane nie zwróci się przeciwko całej ludzkości? Wielkie g nie dopuści konkurencji na rynek bo przecież jest komercją i to moim zdaniem pasożytniczą a nie symbiontem. Skoro małych nie będzie to co pozostanie? odgórnie sterowana kultura?

Myślę że Inkwizycja lub podobnie to słowo jakim będzie określane wielkie g w przyszłości. Ich obecne zachowania pokazują że są w stanie moralnym (o technicznym nawet nie ma co nawet  wspominać) wprowadzać treści zakazane. Co się stanie jak wielkie g wykończy drobnych wydawców? wymyślcie sobie sami. Popatrzcie na scenę alternatywną jest chwalona ma swoich odbiorców ale jakoś w TV jej nie ma, to samo się stanie z literaturą wielkie g będzie kreować swoich autorów tak jak MTV kreuje swoje gwiazdeczki a wszyscy co odstają od średniej lub są nieprawomyślni mają iść  do piachu.

małe zmiany w wielkim G

Dziś miałem chwilkę na grzebnięcie w necie ot tak dla przyjemności.

Pokasowałem w bibliotekarz.com trochę kategorii z 31 stron zostało 12 :). Dopisałem kolejną bibliotekę co się zgłosiła do projektu (w poprzednim tygodniu dopisałem dwie co też się same zgłosiły) skoro same przychodzą to  wypada dopisać, choć adresy co kiedyś zebrałem nadal częściowo czekają na swoją kolej niestety 😦 może jednak w końcu je dopiszę.

ale chciałem o czym innym 🙂 na bibliotekarz.com znalazłem wpis isbnik-a o zmianach wielkiego G.

Wielkie G się zmienia, podobno czuje oddech na plecach więc polepsza swoje usługi. Poszedłem za proponowanym linkiem poczytałem i stwierdziłem że przetestuję. No i zaczęło się marnowanie czasu 🙂

Ponieważ trzeba się odwoływać do wielkiego G w stanach albo w anglezji to wietrzyłem kłopoty. I słusznie, niby wyświetlał się adres google.co.uk ale poszukiwanego menu nie było, w wynikach bibliotekarz.com mieścił się w top 10. Więc małe drapanie po głowie jak oszukać mechanizmy googla i już za pomocą ogólnodostępnego proxy w UK (żeby wielki G widział ipka z wyspy) wchodzę na stronę i widzę menu jak w filmiku.

Człowiek program 1:0 – prawie nokaut w 20 sek.

Nie powiem dość ciekawe rozwiązanie, możliwość sortowania informacji według czasu można się pozbyć nieaktualnych ogłoszeń z wyników wyszukiwania (jest to również dostępne w opcjach zaawansowanych polskiej wersji G), podpowiedzi innych zapytań też mi się spodobały. Wyników w stylu „mapa myśli” nie widziałem niestety, bo proxy użyte przeze mnie, nie przepuszczało skryptów javy :(.

Jest jeszcze „linia czasu” niby ciekawe rozwiązanie a niby nie 🙂 można doprecyzować sobie czas klikając na umieszczonej u góry linii czasu ale jakoś brak mi przekonania do tego rozwiązania, może jeśli kiedyś będę szukał informacji z konkretnego dnia, to się to narzędzie przyda ale póki co to nie podeszło mi. W wyszukiwaniu w angielskim G przez proxy bibliotekarz.com był już poza pierwsza dziesiątką, więc widać różnice jak google wyświetla wyniki wyszukiwań w zależności od regionu.

Generalnie nowe rozwiązania są dość ciekawe i być może przydatne, poczekamy kiedy się pojawią i u nas.

błąd czy manipulacja tlumacz.google.com

zacznę od czarnowidztwa :]

Google czyta to co ty chcesz przeczytać skoro każesz sobie to tłumaczyć, ale jego tłumaczenie mówi tobie co masz przeczytać !!!

(a co jeśli pozycjonowanie stron w wyszukiwarce działa tak samo?)

Od jakiegoś czasu z lenistwa używam translate.google.com śmieszne narządko od dawna używane przez mieszkańców second life. To było stresujące jak oni sobie tłumaczyli teksty z hiszpańskiego na niemiecki a polskiego nie było dostępnego 😦 ale nie o second life chciałem.

Szukałem informacji o adresie internetowym World Digital Library (światowej biblioteki cyfrowej) co ma się otworzyć niebawem 21 kwietnia. Na stronach UNESCO znalazłem informację.

W oryginale wstęp do tej informacji brzmi:

UNESCO and 32 partner institutions will launch the World Digital Library, a Web site that features unique cultural materials from libraries and archives from around the world, at UNESCO Headquarters on 21 April. The site will include manuscripts, maps, rare books, films, sound recordings, and prints and photographs. It will provide unrestricted public access, free of charge, to this material.

zaś w tłumaczeniu google:

UNESCO i 32 instytucjach partnerskich rozpocznie Światowej Biblioteki Cyfrowej, witryny sieci Web, która została wyposażona w unikalne materiały kulturalnych z bibliotek i archiwów z całego świata, w siedzibie UNESCO w dniu 21 kwietnia. Strona będzie zawierać rękopisy, mapy, rzadkich książek, filmów, nagrań dźwiękowych oraz grafiki i fotografii. Zapewni ona powszechnie dostępny, bezpłatny, do tego materiału.

czyli w miarę zrozumiale i z domyślnym sensem

problem jaki spotkałem jednak nie wynika z tłumaczenia, bo słowo Qatar ma się nijak do słowa Polska.

manipulacja czy błędne tłumaczenie google?

manipulacja czy błędne tłumaczenie google?

Więc rodzi się pytanie czemu słowo Polska występuje w miejscu słowa Qatar?

tłumaczenie za pomocą translate.pl też nie daje w wyniku Polska tylko Katar:

i kulturalne i edukacyjne instytucje w Brazylii, Egipt, Chiny, Francja, Irak, Izrael, Japonia, Mali, Meksyk, Maroko, Niderlandy, Katar, Federacja Rosyjska, Arabia Saudyjska, Serbia, Słowacja, Afryka Południowa, Szwecja, Uganda, Zjednoczone Królestwo, i Stany Zjednoczone.

Będąc conajmniej nieufnym wobec google wietrzę manipulację 🙂 ale wy się sami zastanówcie co może być przyczyną tego błędu?

A może MATRIX oszalał? a może GOOGLE przejmuje już matrix?

jestem paranoik

Tak mi wychodzi po wykładach z niedzieli „zawody informacyjne” 🙂

Pani dr zaproponowała wysyłanie codziennych maili dziękczynnych do googla za to co robią, oczywiście nie zdzierżyłem i troszeczkę zaoponowałem 😀 Google nie jest takie święte żeby je aż tak hołubić i słać maile dziękczynne. Podobno sobie pogadamy jeszcze na temat doskonałości google dłużej na jakimś wykładzie poświęconym temu zagadnieniu…. Czuję że będzie się działo :> Ciekawe czy mnie dr przekona do wielkiego G w innej materii niż tej co się już zgadzamy że ich narzędzia są skuteczne.

Trochę wiem o tym co google potrafi i co robi więc będę miał wiele pyyyyytań zwłaszcza co do spraw z (moim zdaniem) niebezpiecznym google  związanych.

Ciekawe czy będę jedynym się udzielającym czy jeszcze ktoś pogada? Fajnie by było jakby się pojawiły jakieś głosy z sali albo raczej trawnika (bo mamy obiecane zajęcia w terenie).

Będzie okazja przetestować dzieciątko w terenie (zwłaszcza jego mikrofonik) bo to może być fajna dysputa, a że będziemy reprezentować różne strony „świętej” 😉 wojny o wielkie G to nie chciałbym utracić żadnego argumentu adwersarza.

Chyba muszę zebrać wszystkie żale do googla w jednej mapie myśli i jakoś usystematyzować idę na bój o wolność słowa i wyznania a ilość pudru nie wyznacza czasem poziomu wiedzy 🙂

cóż mówiłem, zaczyna się !!!

Miałem dziś nic nie pisać ale poranny mail od google poruszył mnie do żywego:

Witamy!

Pragniemy poinformować Państwa o planowanym wprowadzeniu reklam dopasowanych do zainteresowań użytkowników. […]

Reklamy dopasowane do zainteresowań użytkownika umożliwiają reklamodawcom wyświetlanie reklam w oparciu o wcześniejsze interakcje użytkownika, takie jak odwiedziny witryn reklamodawcy, a także dotarcie do określonego typu użytkowników (np. do miłośników sportu). W celu określenia kategorii zainteresowań rozpoznajemy typy stron internetowych odwiedzanych przez użytkowników w sieci partnerskiej Google. Przykładowo jeśli użytkownicy odwiedzają różne strony sportowe, dodamy ich do kategorii „miłośnicy sportu”. […]

Tak więc jesteśmy świadkami faktu jak google zacznie wykorzystywać swoją wiedzę o nas.

Sami się w to pchaliśmy, sami zasmakujemy, nadchodzi czas zapłaty google za „darmowe” usługi. Sprzedaliśmy /jedni świadomie, inni nie/ swoje dusze, pokazaliśmy się google z każdej strony szukając w sieci tego co nas ciekawi.

Google wie że jesteś kobietą /nawet jak masz ciało mężczyzny/ zna twoje zainteresowania i pragnienia jak najlepszy kochanek na świecie, nie zapomni że co tydzień szukasz pierścionka z opalem, a kto wie może i zapamiętał co kliknęłaś w ankiecie o zarobkach, więc nie zdziw się jak będziesz dostawać reklamówki pierścionka z opalem w prawie idealnej cenie /tak doszarpiesz te 10 % zawyżenia, albo dostaniesz „specjalny” upust/, a poniżej reklamówka kredytu w banku /tak na wszelki wypadek bo w reklamie była świetna kolia z opalami do kompletu w rewelacyjnej cenie/ oczywiście banku blisko adresu IP z którego właśnie klikasz. Jeśli klikasz po stronach erotycznych to wszędzie nadziejesz się na reklamówki wibratorów, jeśli tylko ci w głowie łowienie ryb już google znajdzie haczyk na ciebie i wciśnie spławiki i wędki w twoje reklamy, mnie interesują walce drogowe więc google mnie rozpłaszcza 😦

A teraz zastanówcie sie chwilę co stanie sie z małymi agencjami reklamowymi w internecie? Kto posiada choćby część wiedzy google odnośnie zainteresowań użytkowników? Więc czyja reklama będzie skuteczniejsza zatem częściej kupowana? Kto zatem padnie?

Monopol wykańcza konkurencję

W torcie reklamowym udział wzięli ….. i tu wiele drobnych firm …… trochę mniejszych …. kilka sporych ……

Na otarcie łez być może google udostępni trochę swoich możliwości hurtowo wielkim agencjom, ale raczej nie sadzę aby to był obrany przez nich kierunek no chyba że chcą wyssać wiedzę o klientach tych agencji by za jakiś czas….

Miałem odpuścić …

Nie mogę, jak czytam informacje o tym że tylko WSiP mają podpisaną umowę z GBS to się zastanawiam kto mówi prawdę? Biblioteka Analiz i prawdopodobnie kopiujący ją Wirtualny Wydawca czy przedstawiciel googl-a który wczoraj mówił o WSiP, WNT i Wolters Kluwer

Zresztą wystarczy popatrzeć na moje komentarze przy niektórych ciekawiących mnie informacjach na wortalu biblioteki analiz to podsumowanie nasunie się samo … dają niekompletne informacje 😦 pomijają daty, miejsca, godziny, ceny wydarzeń, często zamiast informować że będzie jakaś ciekawa impreza to chwalą się że byli. Moim zdaniem to bardzo obniża poziom serwowanych informacji, ale tak to jest jak faktycznej konkurencji sie nie posiada.

Swoją drogą to chyba w książce pozwolę sobie zacytować z Biblioteki Analiz:

Jakich korzyści spodziewają się WSiP ze współpracy z Google w ramach tego projektu? – Nie przygotowaliśmy żadnej prognozy potencjalnych zysków w wymiarze finansowym. Z naszego punktu widzenia była to inwestycja niemal bez kosztowa, dlatego zaryzykowaliśmy, i chcemy zobaczyć co z tego wyjdzie – stwierdził prezes Wedler. – Korzyści jakie płyną z obecności naszych książek w Google Book Search są różne. Z jednej strony to nowy kanał promocyjny i marketingowy. Liczymy także na wzrost sprzedaży, również internetowej, szczególnie przez firmowy sklep, ponieważ zainteresowani zakupem danego tytuły klienci będą do niego przekierowani. Kolejne źródło zysku dla WSiP to część wpływów z reklam zamieszczanych w GBS – podsumował.

Prezesunio jest boski 🙂 wzięli bo za darmo! bez żadnej analizy, to lubię nie ma jak władza absolutna. Ciekawe czy choć zapoznał się z umowa jaką podpisali, czy porozmawiał z kimś o słabościach systemu przemilczanych przez google?

Najbardziej ubawiło mnie to „kolejne źródło zysków” /z reklam/ było ono traktowane z przymrużeniem oka nawet przez przedstawiciela Google, ale z ust prezesa pada jak by to było wielkie źródło, hehe ma gość pojęcie o czym mówi, ciekawe tylko jakie?


__Z_m_i_a_n_a__ adresu bloga teraz prowadzę go pod adresem:

http://arek.bibliotekarz.com

Zagłosuj w Katalogu Bibilolubów

Głosuj na biblioteką w Katalogu Bibliotek
Głosuj w Katalogu Bibliotek

Archiwum chronologiczne

Maj 2024
Pon W Śr Czw Pt S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Foty biblioteczne ;)

RSS Ostatnio dodane książki w Antykwariacie Ekslibris

  • Błąd: kanał prawdopodobnie nie działa. Spróbuj ponownie później.

Wymiana buttonami :)





Czytelnicy :)