Archiwum dla Sierpień 2009

Chciałbym tam być… naprawdę

To musiało się tak skończyć… Osiem lubo więcej lat się broniłem od przywdziania ponownie kolczugi, nałożenia hełmu  oraz przytroczenia procy u pasa. Stało się, powieki ciążą i żaden czar nie jest już w stanie mi pomóc. Błąkam się z zacną drużyną od wielu dni i nocy po pustkowiach i lasach. Czasem odnoszę wrażenie (nadziei niestety nie staje) że ta mordercza wyprawa, pochłonie mnie całkowicie i już nigdy się nie wydostanę z tych zapomnianych krain. Chyba byłbym naprawdę szczęśliwy wiodąc taki prosty żywot. Od karczmy do karczmy, od miasta do miasta i czasem stając z cepem bojowym w krzepkiej dłoni w obronie wartości które cenię.

Powoli popadam w uzależnienie, piąta rano wyruszamy kompanią w drogę (od czasu utracenia maga Edwina nikt już nie narzeka), o wpół do ósmej z wielkim cierpieniem porzucam towarzyszy i ruszam na samotną misję. Resztka rozumu broniąca się przed totalnym zauroczeniem grą, zmusza mnie do realizowania codziennej misji opiekuna budowli. Nie jest to zaszczytna działalność ale pozwala na utrzymanie świata gdzie razem z drużyną dokonuję bohaterskich aktów. Ma też tą dobrą stronę że znajduję czas na zapiski, chciałbym kiedyś przy dzbanie wina pokazać je wielkiemu Volo, zobaczyć jakby  je ocenił.

Onegdaj miałem przegląd drużyny, wielką wiedzę wykazuje ma Córka, złodziejka najwyższego poziomu. Od niej dowiedziałem się jak przechowywać przedmioty w Beregoście idąc na spotkanie ze śmiercią, zdradziła mi swoje sposoby na obrońców z Wieży Durlaga (jeszcze jej nie ma na mej mapie) i rozmawialiśmy długo, jak już dawno nie. Dobrą decyzją żem podjął aby wprowadzić ją w świat magii i miecza, wie teraz o tym świecie wiele więcej niż ja.

Ach kiedyż będzie południe, nie mogę się już doczekać gdy znowuż wraz z dzielną drużyną ruszymy na wędrówkę ku nieznanej przygodzie. To dopiero początek drogi jeszcze wiele połaci nieodkrytych przede mną… anghy, wywreny i wiele tajemnych miejsc czeka na odkrycie 🙂

bibliotekarz dot com

NAKRĘCENIE

Przeglądając internet a właściwie trackbacki do swojego bloga „radiowego” trafiłem na samorobiącego się bloga. Pomysł nazywany preclem czy jakoś tak był wykorzystywany przez jakiegoś SEO specjalistę do podbijania sobie rankingów. Idea że coś się samo generuje, spodobała mi się do tego stopnia że postanowiłem zebrać kilka blogów i zobaczyć jak to działa 🙂

Pierwsze wrażenie było wspaniałe, a że domena bibliotekarz.com kupiona i nie zagospodarowana postanowiłem zrobić coś, przy minimum kosztów i pracy a maksimum efektu z cudzej roboty  (jeden z tych nowoczesnych trendów 😉 realizowanych przez google)

POMYSŁY

  • Fajnie by było mieć własną zarejestrowaną gazetę 🙂 która by się jeszcze w dodatku sama pisała.
  • Fajnie by było mieć ISSN.
  • Fajnie by było poznać ludzi piszących blogi, zaproponować im udział w tworzeniu wirtualnej gazety.
  • Fajnie by było mieć informacje o książkach.
  • Fajnie by było ułatwić połączenie informacji między blogerami.
  • Fajny pomysł na gromadzenie danych do pewnego pomysłu na licencjat.

REALIZACJA

Postawiłem system (o ile wordpress + wtyczka można tak nazwać) zebrałem kilka adresów blogów bibliotekarskich i wrzuciłem w automat. Dorobiłem tło do gotowej skórki, dodałem informację o wersji rozwijającej się i poszło w świat. Co i rusz dodałem kilka adresów, bo się zgłosiło kilka blogów samoistnie. Po jakimś czasie się okazało że wtyczka do rss niestety nie nadaje się do realizacji założonego celu. Sprawa umarła bo pisać własnej wtyczki nie mam czasu – chęci – umiejętności (to właściwa kolejność), więc pozostało mi czekać na poprawę jej przez autora. Więc czekam.

STAN OBECNY

Blog ma zagregowanych (skąd się tyle uzbierało? jeśli tyle jeszcze czeka na wprowadzenie) 81 kanałów rss. Raptem około 60 odwiedzin dziennie więc to pryszcz nie medium internetowe, blogi nastolatków mają zdecydowanie więcej odwiedzin 🙂 Nie jest reklamowany, nie podejmuje żadnych działań na zewnątrz, promocyjnych, konkursów, patronatów, itd. po prostu gromadzi wyłącznie materiały do koncepcji pracy licencjackiej zarazem stając się też jej częścią :). Nie rości sobie pretensji do wortalu czy też jakiegokolwiek centrum bibliotekarskiego. Można powiedzieć nie istnieje 🙂

PRZYSZŁOŚĆ

Do czasu licencjatu (a właściwie zaakceptowania lub odrzucenia pomysłu na pracę) hybryda będzie istniała, jak będzie kasa na utrzymanie transferu i domeny, adres oraz zawartość też będzie trwać i później, bo nie zajmuje czasu a łatwiej mi spojrzeć na jeden adres, niż klikać po wielu. Oczywiście będzie istnieć w obecnej formie 😦 może się pojawi w końcu ulepszona wtyczka i wrócę do pomysłów pierwotnych. A może ktoś się zainteresuje i zaopiekuje pomysłem? Czas pokaże.

CIEKAWOSTKI

Przetoczyła się o bibliotekarz.com dyskusja na ebibie bodajże, Maciek z pulowerek.pl przytacza jako moją niekonsekwencję 🙂 (dzięks za mobilizację do napisania tegoż tekstu) no i skąd u diaska tych 60 osób dziennie?

Skoro transfer wyczerpuje 1 giga miesięcznie to znaczy że więcej odwiedza stronę robotów (nie uwzględnianych w statystykach) niż ludzi 🙂 czyli prawie sexomat wyszedł (?”bajki robotów” lema? dwa roboty seksujące się na wystawie) robot zbiera i publikuje, roboty czytają, ot taka przyszłość już dziś.

więzienne osiedle

Mam znajomą z Torunia jej cechą szczególną jest zaglądanie ludziom do mieszkań przez okna.

To właśnie ona zadała mi kiedyś pytanie:

Czy w warszawie jest wszędzie tyle krat.

Jako że wychowałem się na szmulkach nie było to dla mnie dziwne że kraty sięgają czasem do 4 piętra w okolicznych blokach, że na parterze to w sumie nie ma okna bez krat. Nie dziwiło mnie że kraty sięgają od 10 pietra do ósmego, taki tam był klimat. Napiszę wprost takiego unikalnego miejsca (jeśli chodzi o kraty w oknach) jak mój placyk gdzie wychodziłem z psem i jego okolice nie znajdziecie łatwo w skali co najmniej krajowej 🙂

Tak to już jest, codzienności nie widzimy, dopiero jakieś pytanie czy inny bodziec z zewnątrz zewnątrz ukazuje nam inne spojrzenie.

Od tamtego pytania przestało być dla mnie normalne że kraty w oknach, balkonach sięgają tak wysoko. Właśnie to zdaje się odróżniać najbardziej dzielnice od siebie – ich klimat.

Ponieważ miało być kontrastowo na potrzeby GTWb 😉 to zderzmy ze sobą 2 przykłady pobliskich sobie warszawskich osiedli. Google maps świetnie to nam pokazuje 🙂

Wilanów – Kabaty

W wilanowie domki jednorodzinne, rezydencje i pola 🙂 a na kabatach duże bloki i absurdalnie zamknięte enklawy. Bloki otoczone siatką, płotem aż 4 metry od ściany budynku zupełnie jak spacerniki w więzieniach. Podobno ma to dać bezpieczeństwo jakieś mieszkańcom, ciekawe jak ma się takie wygrodzenie do bezpieczeństwa pomiędzy tymi płotami?

Targówek – Bródno

Targówek też domki jak w wilanowie i bródno też bloki jak na kabatach. Ale jakiś smak inny nie wiedzieć czemu 😉

A teraz czas na finalną myśl z kontrastem dla warszawiaków 😀 (zakładam że znacie choć pobieżnie te cztery osiedla). Gdzie byście woleli mieszkać, czemu? czy widzicie malutki kontraścik miedzy prawo i lewo brzeżną Warszawą?

I jeszcze jeden kontrast pomiędzy brzegami warszawy podobno Gibalak na którym mieszkam od kilkunastu lat to okolica z charrakterrem i nawet tak jest opisywana tu i ówdzie. W moim porównaniu ze Szmulkami (też charakterna dzielnica była) na których mieszkałem wcześniej to jakby zestawić kwas azotowy (szmulki) z kwasem węglowym (gibalak) zwanym popularnie woda sodową 🙂

i po robocie :(

stracę robotę nr 2 szkoda 😦

1000 zł netto za 4 godziny miesięcznie odejdzie w niebyt 😦

nic co fajne nie trwa wiecznie, a wszystko przez prezesa co teraz będzie wciskał komuś to kukułcze jajo.

Proponowana cena zakupu obiektu 50 mln zł, ale trzeba się wykazać że utrzymanie prawie nic nie kosztuje, więc prezesunio rozwiązuje ze wszystkimi umowy i zwalnia kogo się da (a raczej przenosi do innych swoich spółek pozostawiając ten sam zakres obowiązków).  Nie da się ukryć prezesunio szykuje kolejny ekonomiczny cud. Wielki obiekt a 2 ludzi go obsługuje :> (ciekawe czy ktoś się na to złapie). Obiekt niby nowy po kapitalnym remoncie, wszystko śliczne ale … chyba się ktoś zdenerwuje jak się okaże, że po zakupie trzeba na wczoraj 300 tyś w dach wsadzić, że instalacje wszelkiego typu się na gumę do żucia trzymają, i co najistotniejsze znikną miejsca parkingowe a obiekt przecież usługowy…

Echh może tak się robi właśnie biznesy na wielką skalę? każdy każdego bzyka jak może?

Sądzicie że kolosalne pieniądze mi płacili? nie powiem 250 zł netto za godzinę to dobra cena jak za konserwację elektryczną:). Tyle że naprawdę to w przypadku stawek na tym obiekcie niska kwota, były inne firmy co miały o niebo lepszą stawkę i po kilka pełnych etatów, ale to prawdopodobnie były inne kieszenie prezesa, byłem tylko malutkim i relatywnie taniutkim kółeczkiem w pieniężnej machnie jaką prezesunio sobie skonstruował.

Koniec 😦 trudno trza szukać innej roboty, ale już tak lukratywnej i w dodatku na stałe to się nie trafi chyba. Zresztą kto wie co mi moja strona www wygeneruje?

Jak dotąd to jedyny kontrakt jaki z niej przyszedł ale w skali 2 lat z dodatkowymi zleceniami to ponad 30 tyś. zysku na czysto! całkiem nieźle jak na stronę nad którą siedziałem niecały tydzień 🙂 warto było się html-a uczyć.

zaplątany kłębek wełny

Kiedyś babki i prababki spędzały długie godziny nad pracą drutami czy szydełkami. Jedne robiły rzeczy proste inne stosowały wymyślne przeplatania robiące np. warkocz na pulowerku.

Tak, dojrzałem do tego osądu, nie przepadam za pulowerek.pl może jestem zbyt krytyczny i wymagający, ale jest w nim kilka rzeczy które mnie zrażają. Może po prostu chcę mieć wyłączność na mądrzenie się ? nie wiem 😦

Pomysł pulowerka jako taki uważam za fajny, wnosi ożywczą świeżość, i jest zdecydowanie potrzebny taki rodzaj serwisu dla bibliotekarzy. Moim zdaniem jego głównym problemem jest pośpiech przy tworzeniu go. Kiedyś zwracałem uwagę że linki są nie zlinkowane, oczywiście jakiś czas potem już były 🙂 ale nie wyobrażam sobie czegoś takiego aby własny opublikowany serwis traktować na poziomie brudnopisu! Co i rusz natykam się tam na jakieś literówki moim zdaniem wynikające z braku sprawdzenia tekstu przed opublikowaniem czyli braku czasu na dopieszczenie tekstu. Tłumaczenie że tekst jest zrozumiały gdy początkowe litery i końcowa są właściwe, owszem przyjmuję, sam wstawiłem tłumacza „kali jeść kali pić” ale to nie podnosi jakości serwisu a ją obniża.

Chyba jestem odmienny bo i między innymi właśnie z powodu takiego nowoczesnego trendu (łapu, capu, a potem się coś dopasuje) nie nawiązałem współpracy z inną grupą chcą coś zrobić.

Nie wiem jak wy, ale ja wolałem czasy jak skarpetki wytrzymywały więcej niż 3 prania, mleko potrafiło się zrobić zsiadłe, a wiertarki miały metalowe tryby. Chodzi mi o różnicę w jakość i trwałości nabywanych dóbr wtedy, a trwałość obecnych sprzętów.

Przywiązuję się do tego co mam i naprawdę wkurza mnie jeśli w sprzęcie za 150 zł pada malutki silniczek za 10 zł a serwis mówi że w ramach gwarancji wymieniają całość a po gwarancji nie naprawiają bo to nieopłacalne i nie mają części. Nie chodzi już o te półtorej stówy ale o to że ten model mi pasował i nie chcę nowego ulepszonego (moim zdaniem jedynie z wydziwioną obudową) nie wspominając już o globalnej górze śmieci rosnącej dzięki takim procedurom i ilości materiałów i energii zmarnowanych przy produkcji 😦

Nowoczesne technologie nie są złe, ale jeżeli ich jedynym celem jest obniżenie kosztów produkcji i zwiększenie zapotrzebowania to efekty są takie a nie inne.

Klimat się zmienia, ziemia zaczyna oscylować wokół ctrl-c crtl-v, koniec świata pani Popiołkowa, koniec świata.

banana beer

dawno, dawno temu w jakimś filmie usłyszałem taki tekst wygłaszany przez aktorkę o piwie bananowym

pierwsza szklanka ma smak bananów, druga jest bez smaku, a trzeciej się nie pamięta

nie wiem czemu te słowa się wryły tak bardzo w moją świadomość, przez kilka lat szukałem tego piwa. W tamtych czasach z piw w warszawie było piwo warszawskie, królewskie i czasem znajomy „skądziś” (pracował na dworcu) wyczarowywał złotego bażanta. Owszem w pewexie i baltonie były jakieś inne piwa ale ceny raczej kosmiczne.

piwo bananowePotem przestałem szukać ale pamięć i tęsknota trwały we mnie.

Jestem sobie ostatnio w sklepie przeglądam sobie jaki złocisty napój sobie kupić dla odmiany, a tu po oczach mi daje napis banana. Coś tam w środku drgnęło i błyskawicznie buteleczka wylądowała w koszyku. Ponieważ nie wiadomo czym to piwo tak naprawdę smakuje 🙂 i może być koszmarne dobrałem mu do pary drugie czekoladowe. Szok pełny nie spodziewałem się że robią takie dziwadła. Na pierwszy ogień poszło czekoladowe i faktem jest że to piwo smakuje jak gorzka czekolada. Niestety jest niepijalne 😉 jako piwo, no może jak ktoś lubi smak mocnego gorzkiego kakao na wodzie to polecam.  Jako drugie na stół poszło bananowe. Powiem krótko pachnie bananem, ale już pierwsza szklanka jest bez smaku 😉 no dobra ma smak piwa (nie bananów) ale bez rewelacji :(. Nie da mu się natomiast odmówić mocy, po trzeciej szklance faktycznie kobieta mogła by mieć pewne problemy.

koncept pdf-a bibliotekarskie obiady (wersja alfa)

w końcu udało się dokończyć wstępną koncepcję pdf-a zawierającego biblioteczną książkę kucharską 🙂

Jak na razie zawiera tylko 2 przepisy poglądowe i nie jest jeszcze sformatowana pod wydruk itd. Jest to zgrubna koncepcja żeby tylko dać ogląd jaki mam pomysł,  a może ktoś się wypowie, coś doradzi, jestem otwarty na pomysły bo z założenia ma być ta książka kucharska oparta na współpracy.

Póki co czekam spokojnie na przepisy aż czytelnicy bloga podeślą, jak się nie pojawią to puszczę trochę maili po bibliotekach w kraju zobaczymy jaki będzie odzew.

nie chcę wersji beta wrzucać do slideshare aby nie śmiecić w swoim profilu ale jak się pojawi wersja finalna to wrzucę na bank :). Jeszcze jest jedno fajne miejsce do publikacji właśnie pdf-ów tylko muszę je odkopać w jakiś starych zakładkach bo nawet nazwy nie pamiętam tego rozwiązania.

aby pobrać książkę kucharską „bibliotekarskie obiady” w wersji alfa kliknij okładkę poniżej 🙂

Okładka "bibliotekarskie obiady"

znajoma znajomej

Ale się mi ciekawie składa wszystko 🙂 na zasadzie myślisz i masz!

W ostatnich dniach  dostałem maila od znajomej mojej znajomej, co kiedyś (będzie już ze 3 lata) rozmawiałem z nią, o jej stronie internetowej. Uff ależ zdanie-potworek wyszło ale jakoś nie mam konceptu jak je uprościć 😦

Generalnie rozmawialiśmy że jej strona jest w rozsypce i zamiast budować to niszczy jej wizerunek. Miała się odezwać i mieliśmy to poprawić. Dziś wchodzę patrzę strona inna, ale efekt niestety taki sam :(. Najwyraźniej nie ma szczęścia dziewczyna do tych co jej stronę robią, czas to zmienić 🙂

Tak mnie trochę kusi od pewnego czasu żeby znów podziałać w webmasterce więcej, a że do tego portfolio potrzebne to chyba zrobię jej fajną stronkę jak się trafia okazja.

Temat ciekawy, dość unikalny na rynku – klawikordy, organy, mówiąc krótko muzyka dawna, a że i właścicielka strony określana przez prasę jako „młody talent” warto zainwestować w jej stronę trochę czasu i umiejętności.

Swoją drogą młodość to strasznie rozciągłe zjawisko 😀

Zobaczymy spotkam się porozmawiam, nie zaszkodzi na pewno, a może zaowocować ciekawą przyszłością.

Pomysł niszowe radyjko z muzyką dawną jako jeden z kanałów? Tak chyba radio ponownie ruszy, choć w innej formule bo za często o nim myślę od dłuższego czasu.

weekendowy fotodwupedał

Dla niecierpliwych kolejny pomysł na niskobudżetowy marketing biblioteczny na dole strony 🙂

No to się rower doczekał  🙂 w sobotę mnie dzieciak wygonił z domu więc zabrawszy aparat i rower pojechałem w miasto. W niedzielę rano pojechałem już bez wyganiania 🙂

To jest to! powtarzam Warszawa rankiem w niedzielę jest czymś fajnym, jeździ się jak się chce i gdzie się chce 🙂 i nawet pod prąd nikt się nie plącze pod kołami a fotki można kadrować na spokojnie ze środka ulicy.

WOW rower i aparat fotograficzny to dobre spędzanie czasu, o niebo lepsze niż niedzielny poranek przed komputerem.

Znalazłem w końcu czas na fotki a tu buba, godzina klikania a aparat robi co chce, nie to co ja chcę :] Dziś to się zmieni, powoli odejdzie w przeszłość bo skoro wszystko zawiodło to czytam instrukcję obsługi :> i zakuwam na małpę co po kolei klikać żeby głębia ostrości choć trochę zadziałała jak chcę 🙂

Zobaczymy może jak z roboty nr3 będzie mało materiału to pojadę dziś po południu jeszcze raz i zrobię fotę jaką chciałem 🙂 Dobrze że moje obiekty zainteresowań nie są ruchliwe 😀

Swoją droga to zgodnie z przewidywaniami zakup nowej karty pamięci był dobrą inwestycją w dwa dni strzeliłem 300 fotek co przy moim oszczędnym raczej pstrykaniu (dla mnie smak ma kadrowanie, a nie zabawa w rewolwerowca bo a nuż któreś ujęcie będzie fajne) nosi już znamiona fotopstrycznej choroby. Pocieszam się że to kwestia pozyskania własnego materiału na tła, pocztówki, i inne takie, bo lepiej mieć własną fotkę stokrotki niż płacić za użycie czyjejś na stronie czy w prezentacji. A że mam trochę planów na zimowe wieczory to lepiej w słońcu pstryknąć kilka fotek niż w zimę szukać kwitnącego słonecznika po darmowych serwisach z grafiką.

Co powiecie na desktopowy kalendarz biblioteczny? To mój kolejny pomysł na  nisko budżetową promocję biblioteki. Co miesiąc rozsyłana mailem ładna tapeta na pulpit z kalendarzem i jakąś reklamówką biblioteki, a może na kalendarzu zamieszczona lista imprez w miesiącu? a może tylko link do publicznego kalendarza biblioteki w google?

Koszt poza czasem pracy na to poświęconej żaden, cykasz fajną fotkę, np. w wordzie dodajesz kalendarz i gotowe. Można słać do czytelników, na portale społecznościowe czy stworzyć choćby po to aby odświeżyć coś na stronie biblioteki. Są niestety i takie co absolutnie nic nie zmienia się na nich 😦 bo koncepcji brak.

Jak fota będzie ze smakiem to klika osób użyje i o to chodzi.

podobuje mi się twitter ale…

Potrzebowałem minibloga na krótkie informacje o rzeczach które mnie jakoś wybijają z rutyny dnia powszedniego jak ponad sześćdziesięcioletni „chłopak od pizzy” czy chęć szybkiego podzielenia się informacją że siatki zajęć długo nie będzie 😦 albo szerzenie wieści radosnej o przywróceniu do życia bibliologicznej biblioteki cyfrowej etc.

Twitter się sprawdza doskonale w tej materii jeśli… działa.

Znów narzekam 😦 ale co mam robić skoro licznik pokazuje że raptem dokonałem 25 ćwierknięć a notuję już 2 problemy z wysyłką informacji poprzez stronę www, oraz wypatrzyłem ponad godzinny pad w dostarczaniu informacji dla wordpressa.

Nie wiem i mówiąc szczerze nie interesuję się jaka jest przyczyna takiego stanu żeczy ale jest po stronie twittera skoro w tym samym czasie wszystko inne działa poprawnie.

Szkoda bo to fajne i przydatne dla mnie narządko choć blip zdaje się być lepszy tyle że nie można go na wordpress.com stosować 😦

O ile nie cierpię sms-ów o tyle taki sms przez www nawet mi się podoba 🙂 zresztą od zawsze mówiłem jak zrobią normalną klawiaturę to będę wysyłał sms-y, ba nawet z telefonu ich trochę wysyłam odkąd mam tabliczkę glinianą z rylcem. 😀


__Z_m_i_a_n_a__ adresu bloga teraz prowadzę go pod adresem:

http://arek.bibliotekarz.com

Zagłosuj w Katalogu Bibilolubów

Głosuj na biblioteką w Katalogu Bibliotek
Głosuj w Katalogu Bibliotek

Archiwum chronologiczne

Sierpień 2009
Pon W Śr Czw Pt S N
 12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930
31  

Foty biblioteczne ;)

RSS Ostatnio dodane książki w Antykwariacie Ekslibris

  • Błąd: kanał prawdopodobnie nie działa. Spróbuj ponownie później.

Wymiana buttonami :)





Czytelnicy :)