Kurcze potrzebuję obrony i to przed samym sobą 🙂
Właśnie wpadł mi kolejny niesamowity temat na pracę licencjacką ! Skoro wszystkie biblioteki mają mieć dostęp do internetu, to czemu nie napisać licencjata na temat:
Darmowe Internetowe narzędzia pracy dla małych bibliotek
Przydatność i nowatorstwo takiej pracy jest nie do zakwestionowania 🙂
Na szczęście zaczynam stygnąć co do tego pomysłu. Prozaiczna sprawa, po prostu ogrom tematu mnie poraża. To temat na książkę, nie na licencjat 😀
Zdecydowanie potrzebny mi ktoś z wiadrem lodowatej wody 😦 niech chłodzi moją gorącą głowę i broni przez porywaniem się z siatką na księżyc, bo co będzie jak go skradnę?
Ale pomarzyć zawsze warto, jaka to by była ciekawa praca. Chyba jednak porozmawiam o tym pomyśle z dr, bo może się mylę i wcale nie trzeba aż tak dogłębnie wchodzić w zagadnienie? Może wystarczy „wytyczyć szlak” bibliotekarzom w mojej pracy licencjackiej, a nie od razu budować instrukcję obsługi internetu.
Tia kolejna rozterka… skoro dokumenty edytowane online, to nie możemy ominąć wielkiego G, bo jego docs.google.com są darmowe, faktycznie dobre i uzależniające, niestety dzięki nim google zna np. nasz budżet jeśli go zrobimy w jego arkuszu kalkulacyjnym.
Jakoś nie mogę zaakceptować wielkiego G jako symbionta, doceniam jego narzędzia, ale budzi moje lęki, moją paranoję i nie chciałbym zapewniać mu kolejnych niewolników, czy też gorących wyznawców.
A gdyby tak zaprzedać dusze diabłu i wręcz napisać pean:
„Zastosowanie darmowych narzędzi firmy Google Inc. w codziennej pracy biblioteki”.
Tak to doskonały dla mnie temat pracy licencjackiej.
ps.
Szanowna Pani dr proszę o uwzględnienie mojego pierwszeństwa jakby się któryś z czytelników pod natchnieniem tego bloga zgłosił się z takim tematem pracy w IINiSB UW (echh… znów ta paranoja się odzywa, albo za wiele za mną, albo czas się leczyć? ) 😀